tekst:

Cztery autentyczne historie czytelników, dla których cukrzyca okazała się wyrokiem.

Cukrzyca nie oszczędza ani dorosłych, ani dzieci. W drugiej połowie roku śmiertelność z powodu tej choroby przekroczyła 1,5 miliona osób.

Cukrzyca jest obecnie jedną z najgroźniejszych chorób. Uważa się, że nie reaguje na leczenie, ale atakuje wszystkie układy w organizmie i jest w stanie w ciągu kilku miesięcy uczynić z człowieka inwalidę. Czy to prawda? Nasi bohaterowie nie bali się otwarcie mówić o tym, jak wyglądało ich życie przed i po takiej diagnozie.

"Od dawana się kłujesz?" - dziewczyna zostawiła mnie po ataku hipoglikemii w kinie

Marcin, 28 lat: cukrzyca typu I, choruje od 12 lat

W wieku 16 lat zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu 1. W krótkim czasie zaczęło pojawiać się zmęczenie, stale pojawiała się słabość i byłem bardzo spragniony. Pamiętam, jak wyszliśmy z gabinetu endokrynologa, moja mama miała niesamowicie bladą twarz, a ojciec był ponury i milczący i mocno trzymał mnie za rękę. W ogóle nie rozumiałem, co to za choroba.

Trudności zaczęły się niemal natychmiast: wolna insulina, do której miałem prawo, często nie była dostępna, musiałem jej szukać w aptekach. Szybko nauczyłem się sam robić zastrzyki. Widok krwi nigdy mnie nie przerażał i nie bałem się igieł. Ale na początku trudno było poprawnie obliczyć dawkę. Byłem przyzwyczajony do jedzenia pysznych, ale niezdrowych rzeczy, takich jak chipsy i napoje gazowane, które są typowe dla nastolatka, i zawsze istniało ryzyko, że dostanę niewystarczającą ilość insuliny lub przekroczę normę.

Były dwa przypadki, które szybko pokazały mi, że niewłaściwy poziom cukru we krwi to nie żarty. Po raz pierwszy, kiedy pojechaliśmy na szkolny wyjazd weekendowy do Krakowa. Nie pomyślałem nawet o insulinie. I w pewnym momencie poczułem się tak źle, że ledwo mogłem poruszyć rękami. Sprawa prawie zakończyła się wtedy pilną hospitalizacją, ale w końcu wszystko się udało. A drugi raz był w kinie. Zaprosiłem dziewczynę na randkę, oczywiście zapomniałem zjeść na czas i zapomniałem też o insulinie. Musiałem wezwać karetkę - lekarze wbiegli prosto do kina. Uratowali mi życie, ale dziewczyna nie potrafiła zrozumieć sytuacji. Zapytała, czy długo już to trwa, a potem po prostu przestała się odzywać i odbierać telefony.

Od tego czasu doszedłem do dwóch ważnych wniosków: insulinę należy zawsze mieć przy sobie - dosłownie i w przenośni. Nikt nie wierzył, że jestem całkowicie normalną osobą, tylko ze złożoną chorobą. Z jakiegoś powodu wszystkim wydawało się, że jest jakiś narkoman i powinni trzymać się ode mnie z daleka. Ukrywałem to najlepiej, jak umiałem. Pewnego dnia kolega z klasy zobaczył, jak wstrzykuję insulinę w toalecie i powiedział wszystkim, że jestem ćpunem. Plotki natychmiast się rozeszły, a potem wszyscy moi przyjaciele odwrócili się ode mnie. To było bardzo niefajne i trudne do przejścia. Czułem się jak wyrzutek, dla którego nie ma miejsca obok zwykłych ludzi.

Teraz mam 28 lat, nadal staram się ukryć chorobę, bojąc się spojrzeń znajomych i kolegów z pracy. Nie chcę nikomu stwarzać problemów. Z tego powodu boję się wejść w normalny związek. Niewiele osób wie, że jestem doświadczonym cukrzykiem. Czy w przyszłości będę w stanie zbudować normalne życie – tego nie wiem. Konsekwencje cukrzycy są nieprzewidywalne. Oznacza to, że nawet, jeśli regularnie wstrzykujesz sobie insulinę, nie masz gwarancji, że twojemu życiu nic nie zagraża. Dlatego stale siedzę na różnych stronach i forach, aby od razu dowiedzieć się o nowym sposobie leczenia cukrzycy, jeśli się taki pojawi.

"Urodzisz potwora, nie możesz mieć dzieci!" - lekarze w poradni ginekologicznej upokorzyli mnie i nazwali nieodpowiedzialną

Kasia, 34 lata: cukrzyca II typu, choruje od 6 lat

Najgorsze, co może się przydarzyć kobiecie, to narodziny dziecka z nieuleczalną chorobą. Kiedy boisz się stracić to małe stworzenie każdą swoją komórką, dajesz z siebie wszystko, by mu pomóc, ale jednocześnie zdajesz sobie sprawę z tego, że nie jesteś w stanie wpłynąć na sytuację.

Rodziłam już z rozpoznaniem cukrzycy typu II. Zdawałam sobie sprawę z całej odpowiedzialności, jaką na siebie wzięłam. Byłam gotowy moralnie, jeśli w ogóle da się jakoś przygotować na taką diagnozę. Agresja lekarzy i ataki moich bliskich drażniły mnie. Wszystkim wydawało się, że jestem osobą absolutnie nieodpowiedzialną, ponieważ zdecydowałam się na dziecko, wiedząc o swojej chorobie. Problem w tym, że dziewięć miesięcy wcześniej nawet nie podejrzewałem, że mam cukrzycę.

Razem z Kamilem długo przygotowaliśmy się do narodzin Teosia, dużo czytaliśmy, chodziliśmy na kursy przygotowujące dla rodziców. Kiedy zaszłam w ciążę, wszystko było w porządku. Toksykoza w drugim trymestrze była postrzegana jako normalna. Ale potem jakoś szybko zaczęłam tracić siły i zbyt gwałtownie przybierać na wadze. Początkowo lekarze nie zwracali na to uwagi, a następnie wysłali na dodatkowe badania. Wyniki wykazały wysoki poziom cukru we krwi i poważne zaburzenia metaboliczne. Zdiagnozowano u mnie cukrzycę ciążową - w czasie ciąży wytwarzane są hormony hamujące działanie insuliny. Z tego powodu wzrasta poziom cukru. Ale jest to tymczasowe zjawisko, które mija po porodzie.

W poradni ginekologicznej przekonano mnie, że wszystko jest w porządku. Długo czekałam, ale po drugim omdleniu bardzo się zaniepokoiłam. Zrobiłam dokładniejsze badanie, które ujawniły, że nie mam cukrzycy ciążowej, tylko cukrzycę typu II. To był dla mnie absolutny szok! Nie mogłam uwierzyć, że lekarze to przegapili i nie potrafiłam sobie wybaczyć tego, że daję życie bezbronnemu człowiekowi, który będzie skazany na cierpienie przez całe życie - tak mocno przekonano mnie, że cukrzyca na pewno jest dziedziczona!

Reszta miesięcy ciąży była koszmarem. Wydawało mi się, że brakuje mi nie tylko niezbędnych hormonów we krwi, ale także powietrza. Czasami w środku nocy dochodziło do ataków paniki. Uspokoiłam się tuż przed porodem, kiedy przyszedł lekarz i szczegółowo powiedział, że z cukrzycą można żyć i rodzić. Jest to niebezpieczne, ale możliwe. Oznacza to, że dziecko niekoniecznie urodzi się z cukrzycą.

Okazało się, że od dawna mam cukrzycę typu II. Ale objawy były tak łagodne, że nawet nie przyszło mi do głowy, aby użyć gleukometru lub zrobić test na ilość cukru. Nie wiem, czy zaplanowałabym ciążę, gdybym wiedziała o tym wcześniej. Teraz wstrzykiwać insulinę muszę tylko ja. Nie będę opisywać, jak ciężko było mi i mojemu mężowi, ile obelg i oskarżeń usłyszeliśmy, że świadomie rodzimy wadliwe potwory. W rezultacie Teoś urodził się całkowicie zdrowy. Teraz ma cztery lata, jest najbardziej aktywny wśród rówieśników i bardzo dociekliwy. Razem z mężem zdecydowaliśmy, że nauczymy Teosia, jak właściwie dbać o zdrowie i jakie środki zapobiegawcze stosować. I na pewno powiemy mu, że cukrzyca nie jest wyrokiem śmierci, ale musisz o tym pamiętać i regularnie sprawdzać poziom cukru.

"Na tobie można już postawić krzyżyk", — mój trener powiedział, że nie mam szans w sporcie z powodu nieuniknionej amputacji

Andrzej, 46 lat: cukrzyca I typu, choruje od 25 lat

Teraz na spokojnie wspominam, jak pożegnałem się z siatkówką. W wieku 21 lat został kapitanem drużyny i mogłem góry przenosić. Szczególnie, gdy dowiedziałem się, że jedziemy na mistrzostwa. Wtedy wydawało się, że całe życie przede mną, a moja przyszłość związana jest tylko ze sportem. Problem pojawił się nieoczekiwanie.

Zacząłem zauważać zadyszkę, nietypową dla mojego poziomu wytrenowania. Częściej pojawiało się zmęczenie i wzmożone pragnienie. Zauważyłem też, że nawet najmniejsze rany goją się wyjątkowo długo. A ze względu na mój zawód i wiek miałem sporo kontuzji. W rezultacie ten problem zaczął mnie coraz bardziej martwić. Było to szczególnie widoczne na nogach. Czasami moje sine stopy nie pozwalały mi spać - obrzęk był silny, od czasu do czasu musiałem pomijać treningi.

Wyniki nieplanowanych badań lekarskich zaalarmowały trenera. Kazał mi iść do specjalnej kliniki. Dwa miesiące później, po licznych badaniach, stwierdzono, że mam cukrzycę. Nikt nie potrafił podać powodu. Nie wiedziałem, jak zareagować. Od razu zadałem pytanie - jak to wpłynie na moją karierę sportową? Lekarz zawahał się i powiedział, że po wyjściu ze szpitala będę mógł kontynuować treningi. Pomyślałem, że się pomylił. Za chwilę mistrzostwa, jaki szpital?! W końcu trener wezwał mnie na rozmowę. Powiedział, że wszystko, co mówi muszę przyjąć z godnością. Spiąłem się, ale tego, co mi wtedy powiedział, no, nie spodziewałem się.

"Andrzej, na tobie można już postawić krzyżyk. Masz zaawansowaną cukrzycę i nie można jej wyleczyć. Już teraz pomijasz mecze. Czy dobrze zbadałeś swoje nogi? Czy wiesz, jak to się skończy? W końcu je amputujesz. Nie pojedziesz na mistrzostwa - po prostu zawiedziesz tam całą drużynę. Gdybyś był na moim miejscu, sam nie wziąłbyś takiego gracza."

Te słowa bardzo mnie zraniły. Strasznie się wtedy upiłem, nie pamiętam, jak wróciłem do domu. Nie wyobrażałem sobie życia bez siatkówki. W jednej chwili straciłem wszystko - marzenia, karierę, przyjaciół. Nie otrzymałem wsparcia przez kilka miesięcy. Tylko ściany szpitala i ciągłe zastrzyki insuliny. Powiedzieli mi, jak poprawnie obliczyć ilość węglowodanów w jedzeniu, a ja wymyśliłem, jak prawidłowo zacisnąć pętlę, gdy lekarze poszli do palarni.

Od ponad dwudziestu lat żyję z cukrzycą. Pracę udało mi się dostać tylko jako stróż w ośrodku sportowym. Nie mogłem nawet dostać pracy w fabryce czy magazynie, podnoszenie ciężarów stało się niemożliwe, a moje nogi przestały być posłuszne. Amputacji, którą zgodnie przewidzieli lekarze i były trener, nigdy nie wykonano, chociaż stan naczyń nie był dobry z powodu powolnego metabolizmu. Powiedziałem, że tak długo, jak będę mógł, będę chodził.

Zrozumiałem, że nie wszystko w życiu stracone dopiero dwa lata temu, kiedy poznałem Natalię. Niesamowita piękna kobieta o jedwabistej skórze i promiennych oczach. Nie mogłem uwierzyć, że była prawie w moim wieku i...diabetykiem z doświadczeniem. Nie wiem, co we mnie zobaczyła. Najpierw zaczęliśmy rozmawiać na tematy ogólne, potem o cukrzycy i sposobach jej leczenia. W końcu doszło do ślubu.

Natalia pomogła mi ponownie uwierzyć w siebie, powiedziała mi, jak sama była leczona z powodu cukrzycy i jak w ciągu zaledwie czterech miesięcy pozbyła się wszystkich poważnych objawów. Było to zaskakujące, ponieważ patrząc na nią i na jej stan zdrowia nigdy nie powiedziałbym, że kiedyś chorowała na cukrzycę. Ja sam próbowałem wielu rzeczy, do tradycyjnej medycyny (głupiec!). Coś musiało pomóc! Natalia zastąpiła wszystkie znane leki kuracją «Insulevel». Spodziewałem się skutków ubocznych i przeciwwskazań ze strony leku, ale ostatecznie po aplikacji nie było nic - żadnego dyskomfortu, żadnych... objawów cukrzycy. Po raz pierwszy od 20 lat mogłem spokojnie spać w nocy wiedząc, że nie będzie ataku cukrzycy.

Miesiąc temu spotkałem mojego byłego trenera. Myślał, że już nie żyję. A kiedy mnie zobaczył, pomyślał, że mam protezy. Kiedy podniosłem nogawkę spodni i pokazałem mu moje zdrowe nogi, jego twarz się zmieniła. „Były niebieskie, powinieneś był je odciąć dawno temu. Generalnie diabetycy z twoimi objawami nie żyją długo…”. Ale ja żyję. Niech myśli, co chce. Żałuję tylko jednego: że wcześniej nie było takich leków. Nie musiałbym rezygnować z siatkówki.

"Zajmowanie się tobą stało się zbyt kłopotliwe"- dzieci nie chcą nawet słyszeć, że z cukrzycą można sobie poradzić.

Maria, 52 lata: cukrzyca II typu, choruje od 7 lat

Nie potrafię opisać, jaki to był dla mnie cios, gdy mój starszy syn zażądał przepisać na niego moje mieszkanie. Moje mieszkanie. Od roku z powodu cukrzycy mój wzrok się pogarsza. Wszystko, co przepisują lekarze, praktycznie nie pomaga. Prognozują częściową ślepotę. Byłoby mi łatwiej przyzwyczaić się do tego, gdyby moje dzieci mnie wspierały. Dużo nie potrzebuję – żeby przyjeżdżali kilka razy w miesiącu, poświęcili mi trochę czasu. W końcu włożyłam w nich tyle wysiłku, wychowałam wszystkich, postawiłam wszystkich na nogi. Czy o wiele proszę?

Ale życie zdecydowało inaczej. Jak to mówią: nikt nie potrzebuje ludzi chorych. Nawet ich własne dzieci i wnuki. A jeśli choroba całkowicie cię dopadła, nikt nie pomoże. Ale lekarze mówili mi, już dawno, sześć lat temu, pani Mario, niech pani pilnie szuka lekarstwa na cukrzycę! Wiele słyszałam o tej chorobie, ale nie sądziłam, że wszystko od razu atakuje - i serce odmawia posłuszeństwa, trzustka też, a na dodatek zaraz oślepnę. Gdy zaczęłam tracić wzrok, usłyszałam od dzieci: „Mamo, zajmowanie się tobą stało się zbyt kłopotliwe. Przyjedziemy i co, będziemy siedzieć z osobą niepełnosprawną? Lepiej idź do szpitala, będziemy cię tam odwiedzać... czasami.”

Wtedy zrozumiałam, że faktycznie zostałam sama ze swoją chorobą. Wstrzykiwałam sobie insulinę, ale co z tego! Cukrzyca całkowicie sparaliżowała moje zdrowie. Przede wszystkim cierpiałam na obrzęki nóg i już nie widzę tak, jak wcześniej. Lekarze powtarzali, że naczynia włosowate siatkówki obumierają. Aby przywrócić wzrok, muszę przejść operację. Ale ja nie mam takich pieniędzy, a lekarze nie dają żadnych gwarancji. Jest też ryzyko, że może coś się nie udać i całkiem oślepnę. Jest jakiś sposób na powstrzymanie objawów cukrzycy i odzyskanie zdrowia. Słyszałam o jakiejś wyjątkowej formule, w całości składającej się z naturalnych składników - ani grama chemii. Ale taki lek kosztuje dużo pieniędzy i po prostu nie można go u nas dostać. Byłam załamana. Komu ja jestem potrzebna, niepełnosprawny diabetyk…

Jedynym rozwiązaniem dla mnie był projekt Warszawska Długoletność. Mój lekarz prawie siłą wysłał mnie tam, abym nie siedziała sama w domu. Tam można grać w gry planszowe i angażować się we wspólną kreatywność. Pomoc psychologa była również zapewniona. Ale lepsza niż jakakolwiek pomoc jest zwykła rozmowa. Kiedy słyszysz podobne historie, nie czujesz się już tak niepotrzebna i bezradna. Rozumiesz, że nie jesteś sama.

Tam zaprzyjaźniłam się z Zofią Wiśniewską. Okazało się, że mieszkamy w sąsiednich domach, ale nigdy wcześniej się nie widziałyśmy! Opowiadałyśmy sobie o swoich problemach i smutkach. Cholernie skarżyłam się na cukrzycę. A ona mówi, co z tobą, Marysia, Insulevel nie próbowałaś? A ja pytam, co za „insulevel”. Wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy dowiedziałam się, że zagraniczny lek na cukrzycę wykonany z naturalnych ziół i składników jest odpowiednikiem naszego „Insulevel”!

Naprawdę nie zawiera żadnej chemii, dlatego powoduje skutków ubocznych. A działa kompleksowo na całe ciało. To zrozumiałe - aby wyleczyć cukrzycę, musisz całkowicie zregenerować układ hormonalny, układ sercowo-naczyniowy i wszystkie narządy oraz metabolizm. Lek działa bardzo szybko, w ciągu zaledwie kilku tygodni. Tylko trzeba stosować regularnie, nie zapominać. Cieszę się i nie cieszę, że dowiedziałam się o tym leku. Bałam się, że jest to nadzieja na zrezygnowanie z insuliny, ale cena chyba na to nie pozwoli. Cóż, pobiegłam do apteki, nie znalazłam tego środka. Nigdzie nie było go w sprzedaży, możecie sobie to wyobrazić!

Wtedy Zosia powiedziała mi, że nie ma go w aptekach. Takie leki, gdy tylko trafią na półki apteczne, są natychmiast podrabiane i sprzedawane po wygórowanych cenach. Ale potem dała mi znać, gdzie można zamówić Insulevel - wystarczyło, że weszłam na stronę producenta i był! Ale na tym historia się nie kończy. Zapłaciłam za wszystko159. Powiedzcie, jak to możliwe? Możliwe! Producent zrobił promocję do , do tego czasu Insulevel można kupić ze zniżką

Bez zastanowienia natychmiast zaczęłam kurację. Teraz minął dopiero drugi tydzień, a ja już czuję się lepiej. Lekarze twierdzą, że glukoza jest teraz stabilna. Nie ufam im, więc sama mierzę poziom cukru w domu i śledzę go. Ale widzę, że nie ma już skoków. Czy naprawdę mogę się wyleczyć?! Jedno mnie dręczy: dzieci do mnie już nie przychodzą. Ale najważniejsze jest dbanie o siebie. W końcu moje życie jest w moich rękach. A teraz tylko ode mnie zależy, jak się pozbędę cukrzycy – czy będę dalej cierpieć z powodu niekończących się skoków cukru, czy rozpocznę normalne życie bez cukrzycy.

Więcej informacji o właściwościach i zastosowaniach Insulevel można uzyskać od bezpośredniego producenta

Komentarze:

Aneta M.

Zawsze kwestionowałam jakiekolwiek leczenie cukrzycy. Choroba jest złożona, całkowicie niszczy cały układ hormonalny. Jeśli jest na to lekarstwo, to na pewno nie ma go w naszym kraju. Niedawno usłyszałam o Insulevel w telewizji. Program był mało znany, ale czołowi eksperci mówili o niezawodności leku. Teraz myślę, że może naprawdę znaleźli skuteczny lek na cukrzycę?!

Aleksander K.

Przez lata próbowałem tylu rzeczy, żeby nie musieć kłuć insuliny, ale za każdym razem zawroty głowy wracały. Tylko Insulevel pomógł. Nie wiem, jak powstała ta formuła, ale mogę powiedzieć z całą pewnością, że jest to jedyny lek, który faktycznie pomaga.

Ewa N.

Tak to jest... Lek na najniebezpieczniejszą plagę naszych czasów – już do kupienia! I to w całkiem przystępnej cenie... Trzeba zamówić. Szybko wykupią, trzeba się spieszyć.

Stefan D.

Obawiam się, że jestem jedynym takim ignorantem, który wcześniej nie słyszał o Insulevel. Wydaje mi się, że oszukują ludzi, tylko po to, by sprzedać bezużyteczne zioła pod pozorem prawdziwego leku.

Ola P.

Aby nie trafić na oszustów, których w Internecie jest pełno, złóż zamówienie na oficjalnej stronie Insulevel. Nie daj się nabrać na reklamy! Teraz wszędzie są podróbki! Zachowaj ostrożność podczas składania zamówienia.

Katarzyna A.

Dziś zamówiłam dla siebie całą kurację, żeby nie zamawiać dwa razy. Jeśli podrożeje, albo co gorsza zniknie, trzeba znowu będzie szukać po aptekach

Dawid B.

Osobiście znam jednego ze specjalistów laboratorium, w którym testowany jest Insulevel. Studiowaliśmy razem medycynę. Obecnie zajmuje się najnowocześniejszymi rozwiązaniami, w tym lekami przeciwcukrzycowymi. Stąd pewność, że Insulevel to lek, któremu możesz powierzyć swoje zdrowie.

Wioletta Т.

Wreszcie odzyskałam nadzieję na rozwiązanie problemu z wysokim cukrem! Ile można cierpieć. Zamówiłam ten lek, po zakończeniu stosowania napiszę swoją recenzję.